Komentarze (2)
Tak a propo dlaczego pisze tego bloga?? chyba zeby sobie ulzyc...wrescie komus powiedziec jaki jestem naprawde a tu jest to o wiele latwiejsze niz w rzeczywistosci :) wrescie nie klamac :) jak mi to wychodzi??ocencie sami :)
Ot poprostu Chlop ktory nie mial/nie ma szczescia w zyciu,jego rozterki,perypetie,czasem milosci.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
Tak a propo dlaczego pisze tego bloga?? chyba zeby sobie ulzyc...wrescie komus powiedziec jaki jestem naprawde a tu jest to o wiele latwiejsze niz w rzeczywistosci :) wrescie nie klamac :) jak mi to wychodzi??ocencie sami :)
No dobra nie byl bym soba gdy bym nie powiedzial o co mi chodzi :P dzisiaj moim jedynym marzeniem...heh...zakochac sie poprostu...kochac i byc kochanym..ale boje sie ze byl by to tylo falsz...wymuszone po to tylko zeby wrescie przestac byc samotnym...tego sie najbardziej obawiam...ze bede udawal tylko po to zeby przestac byc juz samotny....chociaz moze sam sobie wybralem taki los??..samotnika-pustelnika..zawsze sam......czy potrafilbym kogos teraz pokochac??nie wiem czy oprocz klamstwa moglbym jeszcze cos od siebie dac...wydaje mi sie ze....czuje sie dzisiaj pustym czlowiekiem......
Cos dzisiaj nie mam dobrego humoru...znowu cala noc myslalem nad roznymi sprawami...znowu polowa nocy nie przespanej....w te pare godzin przed oczyma przebieglo mi cale moje zycie,zatanawialem sie co moglo sie wydarzyc?co by sie stalo gdybym w niektorych momentach inaczej sie zachowal?...jak zawsze nigdy sie tego nie dowiem....glupstwo...dzisiaj mam tylko jedno marzenie.....heh ale nie do spelnienia.....jakie??to bedzie moja mala slodka tajemnica.....
Jesli ktos chce zebym umiescil linkdo jego bloga,dajcie mi znac,najlepiej na komenta tej notki,oczywiscie wymogiem jest to ze umiescicie linka do mojego bloga na swoim :P cos za cos :P
Teraz tak a propo tych gwiadeczek i aniolkow, poprostu taki szablonik bo jestem pelen kontrastow i tyle :P
Postaram sie do konca tygodnia zrobic to baze linkow,sporo tego jest cso kolo setki :P tak wiec chyba juz w piatek bedzie,kazdy znajdzie cos tam milego dla siebie :P
Szalony jestem,bo nie znam siebie
i nie poznaje drogi, ktora ide.
Szalony jestem
bo snie i jestem obudzony.
Szalony jestem,bo moje uszy
otworzylem na slowa innych.
Szalony jestem,bo widze rzeczy,
ktorych inni nie widza.
Szalony jestem,bo mysle tak, jak
inni nie mysla.
Szalony jestem,bo nie ma we mnie
spokoju.
Szalony jestem,bo wierze,
ze jestem dobry.
Szalony jestem,
bo ufam sobie samemu.
Szalony jestem,
bo nie boje sie siebie.
Szalony jestem,
bo tak mowia ludzie.
Szalony jestem,bo wiecej
we mnie bolu niz moge zniesc.
Szalony jestem,
bo ide wlasna droga.
Niedlugo 11 listopada..rocznica....juz dwanascie lat...i tu nastepuje cisza.....albo raczej stek przeklenstw....qrwa....mam napisany wiersz specjalnie na ten dzien ale qrwa wzialem nie te kartke....umieszcze go dopiero za pare dni....przepraszam Tato......
Najgorszye dzien mojego zycia...nagle wszystko przestalo miec jakikolwiek sens...
Odejsc?dlaczego nie?
Zostac?po co?
Milosc,marzenia
To tylko zludzenia
...jeden dzien ktory mogl wszystko skonczyc,jak wtedy myslalem wszystkie moje cierpienia,wrescie wszyscy mieliby spokoj,jedyna czarna owca w rodzinie zniknelaby.....
...poszedlem do kuchi,wzialem noz,jako ze jestem zaqfascynowany Japonia,postanowilem popolenic seppuku harakiri,juz przygotowalem sie do ciosu ale nagle sobie cos uzmyslowilem " Ty chcesz zginac jak samuraj?Ty bez krzty honoru,prawdy w sobie??Jak smiesz" komus moze sie to wydac glupie ze cos takiego sobie pomyslalem......i to mnie uratowalo.Dzisiaj chociaz sa takie momenty ze nienawidze sowjego zycia wiem ze samobojstwo byloby najwiekszym glupcem jakie moglbym zrobic...zycie jest za piekne zeby je w taki sposob zakonczyc...
Duzo nie pamietam z przed smierci Taty,ledwo pare kawalkow,pojedyncze wyrywki,jak kiedy wygladal moj pokoj,czwearte urodziny...pamietam ze kiedy Tata kpil mi motocykl-zabawke,uwielbialem sie nim bawic,tego samego dnia wpadlismy jeszcze do babci ktora od razu stwierdzila ze jestem za bardzo rozpuszczany,Tata od razu to skwitowal jednymstwierdzeniem "Eeeee tam" :)))). Pamietam tez weekendowe wyjazdy,zawsze co tydzien wyjezdzalismy pod namiotnad jakies male jezioro ;),nie pamietam nazwy...cudowne dni ;)).
Moje pierwsze przedszkole na,z niego tylko pamietam ze zawsze plakalem jak mialem do niego isc :P,mikolajki,bal przebierancow :P ja chcialem byc przebrany za herculesa :P ale wrescie zostalem arlekinem :P mam gdzies jeszcze fotke wiec postaram sie ja iedys wrzucic :P..pozniej smierc Taty i tulaczka,dzien u babci,dzien u cioci...pozni9ej drugie przedszkole,tam bylo dopiero niezle,rozrabiaka byl ze mnie niezly,tam poznalem tez paru fajnych kumpli ktorych spotkalem pozniej w pods..
Podstawowka to byly czasy...chlip...swietna klas,co sdopiero zrozumialem po dpoiero teraz,z tego okresu zbytnio duzo nie pamietam mimo ze dzialo to sie nie tak dawno...
Andzrzejki...hmmm chyba w czwartej klasie,z koszyka mielismy wyjac karteczke,wczesniej trzeba bylo pomyslec o osobe,oczywiscie kogo ja pomyslalem?? rzecz jasna ze o Malwie. nie pamietam co bylo napisane na kartce chociaz domyslam sie jakie moglo to byc slowo... :(
Wycieczka autokarowa,bodajze piata klasa,niebylo by w niej nic nadzwyczajnego gdyby nie koncowka powrotu :P W czasie powrotu zatrzymalismy sie na postoj (WC), ktos wpadl na pomysl zeby kupic piwo :P hehe mielismy tak fajna wychowawczynie ze sie zgodzila bo ...bylo to piwo bezalkocholowe :P buahahaha nie ma to jak lech :P pierwsze piwo w zyciu,smakowalo jak szynka :P...brakowalo tylko zagrychy :P
Pozniej nastepuje pustka,problemy ze szkola,czest mnie nie bylo,bylem troszke niezdyscyplinowany...no i dostalem za swoje ,nadzor kuratora...
Wrescie nadeszla trzecia klasa gim. i ten jeden dzien...jak zawsze w ostanim czasie wracalismy w trojke (ja,Toan i Malwa).Mielismy takie miejsce ze zawsze tam stawalismy i gadalismyi wlasnie wtedy....bummm....jedno spojrzenie na Nia uzmyslowilo mi co czuje..wydawalo mi sie ze swiat nagle zawirowal...w jednej sekundzie wszystko sie zmienilo,przede mna nie stala juz Ona .....tylko Aniol...po tym wydarzeniu przez tydzien nie spalem....nigdy wczesniej czegos takiego nie czulem...wtedy postanowilem ze nigdy tego nie powiem..gryzlem sie z tym...zdobylem Jej numer,wiadomo jakies sms'y,jakis wierszyk na urodzinki czy na swieta...ale nigy o tym nie wspominala,jako ze wtedy bylem glupim szczeniakiem nie odwazylem sie np.gdzies Ja zaprosic czy cos takiego...moze to byl blad?? Najgorsze przyszlo dopiero pozniej,spotkalismy sie znowu w trojke,chyba tuz przed wrzesniem,o czyms tam gadalismy,bla bla bla blalala,nagle sie poskarzylem ze nie odpowiada na sms's...wtedy szok....przez ponad rok sms'y szly w ciemno...od Toan zle przepisalem numer...jedna cyfra i nie wiadomo jakby potoczylo by sie to wszystko.....no cuz ale zyje sie dalej...Zaczelismy do siebie pisac,strzalkowac i jak zawsze ja wpadlem na swietny pomysl...chcialem Ja gdzies zaprosic...buahaha chyba glupszej rzeczy nie moglem wymyslic...przez miesiac nie dostalem konkretnej odpowiedzi...wtedy wpadlem na jeszcze lepszy pomysl...jako ze wtedy mialem bardzo trudny okres w zyciu,postanowilem sobie chociaz zrzucic ciezar z barek...wyznalem Jej moje uczucia..czesto sie nad tym zastanawiam czy byl to dobry pomysl???czasem mysle ze tak a czasem tego zaluje...co bylo po tym??o tym nie mam ochoty pisac...wogole ciezko to opisac...
Liceum,marzylem ze to bedzie moja odskocznia,mialem jeszcze dwa miesiace,dlugo a jednoczesnie tak malo czasu.. ale zlecialy mi one bardzo szybko ;) Chyba z pol roku przed wakacjami poznalem fajna dziewczyne przez gg-Kasie. Apogeum naszej znajomosci to byly wlasnie wakacje,nie wiem jak mozna by to sklasyfikowac?milosc? moze tak ale w calkowicie innym sensie,raczej tak jaka czuje brat do siostry.Wtedy tego mi brakowalo,wrescie moglem z kims pogadac, nie tylko o swoich problemach ale tez (chyba) moglem pomoc w Jej problemach.
I nadeszlo liceum,cos co mialo dac mi wrescie wymarzony spokoj,mialem zaczac zycie od nowa,bylo tak tylko na poczatku,po pewnym czasie zrezygnowalem ale nigdy nie zapomne jednej osoby...jeszcze kiedys jak ktos powiedzialby mi o "milosci od pierwszego wejrzenia" wysmialbym go,co za glupoty gada....no oczywiscie tak sadzilem dopoki nie poznalem Kasi,bylo w Niej cos niesamowietego,przyciagala tym, nie wiem nawet jak to okreslic,jak na swoj wiek czasem zachwowywala sie troche dziecinnie,zwariowanie,zwlaszcza to mnie w Niej pociagalo,no oprocze tego byla bardzo ladna...no dobra piekna ;))) i wystarczylo mi jedno spojrzenie...i jak zawsze zreszta nic z tego nie wyszlo...dlaczego? wiadomo z mojej winy,mozna powiedziec ze zaprzepascilem swoja szanse bo ucieklem..akurat wtedy zrezygnowalem ze szkoly...
Na pewno po przeczytaniu tego jedna rzecz moze was zdziwic/zaciekawic?Jak to mozliwe?najpierw Malwa pozniej Kasia a pozniej znowu Malwa..troszke to skomplikowane,nia ma sposobu zeby to latwo wyjasnic,skomplikowane to troszke, zreszta jak wszystko w moim zyciu...
A co jest dzisiaj? Pustka,pusty,wypalony czlowiek,dzisiaj nie potrafilbym obdarzyc kogos prawdziwym uczuciem,raczej bylby to falsz....bynajmniej nie mowie ze jst to wina koszy ktore dostalem od dziewczyn,a zwlaszca ostaniego...razcej moja,przez to ze nigdy nie okazywalem prawdziwych/dobrych uczuc itp.,przez to ze przez plowe zycia udawalem kogos innego,kogos kim nie jestem po to tylko zeby inni nie dowiedzieli sie jaki jestem naprawde,przez te maski klamstw sam sie w sobie zagubilem,dzisiaj sam nie wiem kim jestem....chyba nigdy sie tego nie dowiem,jedynie co sie u mnie uwidzacznia to wielki kontrast,kocham zycie a jednoczesnie go nienawidze,sa takie dni ze mam wszystkiego dosyc,nienawidze wszystkiego a zwlaszca siebie,mam ochote z soba skonczyc....ale pozniej o tym zapominam,zaczynam w siebie wierzyc,wierze ze uda mi sie wrescie normalnie zyc a pozniej znowu nienawisc...i tak bez konca...